poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział I - Ja nie płaczę.... tylko mi się oczy pocą.



Rudowłosy chłopak wyciągnął się wygodnie na miękkiej trawie, w cieniu ogromnego drzewa, w ten jakże upalny, słoneczny dzień.
W końcu się to skończyło... Ciągły strach, rozmyślania. Voldemort poległ i nie wróci... To pewne, ale czy wszyscy jego poplecznicy zapomną ? Czy po odejściu ich ukochanego Czarnego Pana nie będą próbowali się zemścić ? Co prawda większość z nich to tchórze, którzy służyli mu głównie ze względu na strach, ale w każdym stadzie znajdzie się kilka 'czarnych owiec'. 
Od czasu bitwy tyle się zmieniło... Poległo tylu wspaniałych ludzi...  Lupin, Tonks, Fred... 
Ron odgonił wyjątkowo natrętną muchę, która przerwała jego rozterki. Jednak jeszcze jedna rzecz, a raczej osoba, zaprzątała głowę Ronaldowi. Ona... Te wielkie orzechowe oczy, burza kręconych loków, ten słodki uśmiech, za który oddałby wszystko. Od kilku lat Hermiona Granger była cząstką jego codziennych rozmyślań. Tyle, że wtedy było to tak odległe, były to tylko głupie marzenia. Dziś... wszystko się zmieniło. Jego pragnienia się spełniły.

Na brodę Merlina.

Jak cudownie jest myśleć o niej jak o dziewczynie, jak o jego osobistym promyku szczęścia. Za kilka godzin spotkają się i wszystkie rozterki odejdą, gdy ją zobaczy i gdy...
-ROOOOOOONALD, CHODŹ TUTAJ NATYCHMIAST!
-A niech to szlak - zaklął pod nosem chłopak i niechętnie powlókł się w kierunku Nory. Gdy wszedł do kuchni matka patrzyła na niego groźnie, z założonymi rękoma na piersi.
 -Pali się czy co? Czemu tak wrzeszczysz?! - zapytał nieco głośniej niż zamierzał.
-Słuchaj no młodzieńcze...- zaczęła Pani Weasley.
-Mężczyzno - przerwał jej Ron, dumnie wypinając pierś do przodu.
-No więc posłuchaj mnie MĘŻCZYZNO - wrzasnęła Molly - Po pierwsze - wiem, że pogoda jest wspaniała i najchętniej nie robiłbyś nic poza zbijaniem bąków i lenieniem się w ogrodzie, ale zrozum, że JA też miałabym ochotę usiąść sobie i odpocząć, a nie mogę, bo mam ręce pełne roboty. Po drugie - stan Twojego pokoju mnie nie interesuje, ale kiedy tam zajrzałam... - załamała ręce i zmarszczyła nos jakby poczuła jakiś wyjątkowo nieprzyjemny zapach - No cóż... nie wiem co masz zamiar z tym zrobić, ale pragnę Cię poinformować, że Hermiona pojawi się tu już dziś ! - wykrzykiwała pani Weasley.
-Wyluzuj mamo, zdążę posprzątać- rzekł Ron znudzonym tonem, opierając się o blat kuchenny.
-Doprawdy ?! Hermiona będzie tu za pół godziny, więc życzę powodzenia Ronaldzie. Na pewno zrobisz na niej dobre wrażenie - prychnęła kobieta.
-Za.. za pół godziny?
-Tak, za pół godziny ! Pół godziny to dokładnie 30 minut, jeśli nie wiesz i nie znasz się na zegarku. - syknęła Molly.
-Wiem ile minut to pół godziny - żachnął się Ron - a poza tym miała się tu zjawić dopiero o 15.00, czyli - zerknął na zegar kuchenny - czyli za 3 godziny ! - dokończył zdenerwowany, nerwowo przeczesując palcami włosy.
-Nie tym tonem ! - pogroziła mu palcem pani Weasley i po chwili dodała:
- Przed chwilą dzwonił ten... felieton czy jak to się tam... nie ważne. No więc kliknęłam, tak jak nauczyła mnie Hermiona i usłyszałam jej głos. Powiedziała, że zjawi się u nas niedługo, mniej więcej za pół godziny, bo.. na miłość boską, Ron !
Ron z trzaskiem deportował się do swojego pokoju i nie dane mu było usłyszeć czemu Hermiona postanowiła zjawić się w Norze wcześniej, bo pośpiesznie zaczął zbierać porozrzucane po podłodze ubrania, mrucząc pod nosem różne nieprzyzwoite wyrazy, gdy nagle w głowie zaświeciła mu się żarówka.
-Ty skończony kretynie - mruknął do siebie i dzięki kilku machnięciom różdżki przywrócił pokój do porządku. Zadowolony, przebrał się w nieco bardziej 'wyjściowe' ubrania i zszedł na dół.
-Skończyłem - zwrócił się do matki siadając przy stole kuchennym.
-No to świetnie - skwitowała, krzątając się po kuchni.
-Taaa, Harry przyjeżdża jutro, tak ? - zagadnął rudzielec. Było to tak bezsensowne pytanie, że po chwili zastanowił się po co właściwie je zadał. Od miesiąca odliczał dni do przyjazdu Hermiony i Harry'ego, więc dobrze wiedział, że jego przyjaciel pojawi się w Norze już jutro.
-Tak, tak, tak, 4 marchewki, seler. - mruczała Molly pod nosem, wymachując różdżką.
-Ginny na pewno  już wychodzi z siebie i nie może się doczekać - zauważył kąśliwie.
-Mhmm - bąknęła kobieta, przewracając oczami.
-No właśnie, a gdzie ona jest ? - zapytał chłopak zaciekawiony.
-Czy ty naprawdę nie umiesz się zamknąć na kilka minut ? - westchnęła  pani Weasley - Ginny... właściwie to, to... to nie wiem - zamyśliła się pani Weasley - pewnie jest na górze. - dodała.
W tym momencie usłyszeli ciche pukanie. Ron poderwał się z miejsca i nerwowo poprawił koszulkę.
Drzwi kuchenne otworzyły się i stanęła w nich brązowowłosa dziewczyna. 
-Och Hermiono jak miło Cię widzieć ! - zaćwierkała pani Weasley, podchodząc do niej i przytulając ją na przywitanie.
-Panią także - odpowiedziała z uśmiechem dziewczyna - Świetnie pani wygląda - dodała i puściła do niej oczko.
-Oj nie słodź mi tak, nie słodź - zaśmiała się mama Rona i machnęła ręką, ale lekki rumieniec pokrył jej policzki. Hermiona rozejrzała się po kuchni i...

Jest.

Czekał na nią.

Dziewczyna, która przed chwilą śmiała się serdecznie, teraz onieśmielona delikatnie unosiła kącik warg. Chłopak odwzajemnił uśmiech i po chwili niezręcznej ciszy wybąkał:
-Ummm.. dobrze Cię widzieć.
-Ciebie także - odpowiedziała nieco zawstydzona Hermiona.
Pani Weasley uśmiechnęła się pod nosem. To jej obecność onieśmieliła parę. Chociaż... może to oni sami tak na siebie zadziałali ? Hermiona była bardzo zaskoczona, gdy ujrzała chłopaka. Mogłaby przysiąc, że urósł o kolejne kilka centymetrów, choć minęły zaledwie dwa miesiące odkąd się nie widzieli, a Ron... Ron wpatrywał się w nią jak w obrazek, zauroczony jej idealnymi, malinowymi ustami i figurą, która 'wykształciła się' jeszcze bardziej.
W końcu Molly postanowiła przerwać tę dość dziwną sytuację, więc zaproponowała:
-Może pójdziecie na górę? Ron, pomóż Hermionie z walizkami, przecież sama nie będzie ich targać.
-T-tak, jasne - chłopak od razu chwycił za walizki - No to chodźmy.. - dodał zachęcającym tonem, zaglądając jej w oczy.
Dziewczyna jak zahipnotyzowana ruszyła za nim, oblewając się szkarłatnym rumieńcem na twarzy.
-No, więc jak ci minęła 'podróż'?- zażartował rudowłosy, wchodząc po schodach.
-No wiesz.. Była dość szybka i raczej nie było korków - zachichotała dziewczyna.
Przed deportowaniem się do Nory, pożegnała się z rodzicami, zapewniając ich, że będzie pisała jak najczęściej. Po bitwie odnalazła ich i z wielką trudnością udało jej się przywrócić im pamięć. Państwo Granger nie byli przekonani jednak, że deportowanie się jest bezpieczne i martwili się o córkę, bo nigdy nie spotkali się z podobną formą transportu.
Dotarli do pokoju Ginny, w którym Hermiona zawsze spała, gdy przebywała w Norze. Zapukali, lecz odpowiedziała im cisza. Brązowowłosa zaniepokoiła się lekko, więc nacisnęła na klamkę. To co zobaczyli lekko ich rozbawiło. Ginevra spała słodko, wtulona w poduszkę, mamrocząc coś przez sen i cicho pochrapując. Wczorajszego wieczoru bardzo długo nie mogła zasnąć, pochłonięta rozmyślaniami, więc odsypiała 'straty' .
-Ginny wsta... - zaczął Ron donośnym głosem, ale Hermiona przyłożyła mu palec do ust.
-Ciii.. dajmy jej odpocząć, pewnie jest zmęczona - mruknęła. Zostawili więc walizki i wymknęli się z pokoju Ginny.
-Może chodźmy do mnie ? - zaproponował Ron, a panna Granger pokiwała głową na znak, że pomysł jej odpowiada. Weszli do pokoju najmłodszego z braci. Wszystko było tak jak dziewczyna zapamiętała. Rozejrzała się po sypialni rudzielca z uśmiechem na twarzy i podeszła do okna. Był stąd świetny widok na ogród, który pomimo tego, że był nieco zapuszczony, miał swój urok, a w ten szczególnie słoneczny dzień prezentował się nawet lepiej niż zwykle.
-Hmm... - zaczął nieśmiało Ron, zbliżając się do Hermiony - nawet się nie przywitaliśmy..- mruknął obejmując ją od tyłu w pasie. Dziewczyna zadrżała lekko. Nie była przyzwyczajona do tego rodzaju gestów, bo przedtem nie mieli zbyt wiele czasu na czułości. Bitwa o Hogwart, Voldemort, ciągłe ucieczki, Horkruksy...
-Ależ przywitaliśmy się w kuchni - drażniła się z nim, śmiejąc się pod nosem.
Ron westchnął cicho, odgarniając jej włosy. Złożył delikatny pocałunek na jej szyi, na co dziewczyna odwróciła się w jego stronę, tak że ich twarze dzieliły zaledwie centymetry.
- Czemu tak na mnie działasz ? - zapytała z lekkim wyrzutem.
-Ja ? To znaczy... jak ? - zapytał zdziwiony chłopak, marszcząc czoło.
-W twojej obecności robię się spięta. Twój dotyk tak mnie działa, że... czuję się jakbym latała. Jakbym unosiła się ponad chmury i... pociągasz mnie. - szepnęła nieco zawstydzona tym wyznaniem.
-Cóż... To... to chyba dobrze. - Ron wyszczerzył zęby. Był w pewnym stopniu dumny, że podoba się dziewczynie, na której tak mu zależy. Przez ostatnie miesiące Ronald stał się o wiele pewniejszy siebie. Przedtem nie wierzył w swoje możliwości i trzymał się w cieniu 'Wybrańca' . Teraz to on czuł się jak Wybraniec, bo wygrał to na czym najbardziej mu zależało, to o co przedtem nie potrafił zawalczyć. Miłość.
-No, chyba tak- zaśmiała się, po czym przybrała poważny wyraz twarzy- Brakowało mi Cię. - spuściła wzrok. Weasley uniósł lekko jej podbródek i spojrzał głęboko w  jej wielkie, orzechowe oczy, które tak kochał. Były niesamowicie ufne i niewinne. Nie mógł oprzeć się pokusie i przybliżył swą twarz tak blisko, że ich nosy się stykały. Hermiona delikatnie rozchyliła usta, a jej oddech przyśpieszył się. Gd chłopak poczuł aromat jej słodkich perfum, stracił nad sobą panowanie.Wpił się w wargi dziewczyny z taką zachłannością i uczuciem, że panna Granger zamruczała mimowolnie. Jedną dłoń trzymał na jej biodrze, a drugą zanurzył w burzy loków. Hermiona gładziła jego plecy i dobrze umięśniony tors. Ich języki odnalazły wspólny rytm w szalonym tańcu rozkoszy. Tak pochłonęli się temu zajęciu, że nawet nie zauważyli, kiedy znaleźli się na łóżku chłopaka. Ron górował nad Hermioną i oddawał  pocałunki już nie tylko na ustach, ale i na dekolcie. Dziewczyna zajęczała cicho gdy udo rudzielca otarło się o jej udo. Było to wspaniałe uczucie, chciała się mu poddać bezgranicznie, ale miała jednak pewne obawy. Co jeśli posuną się za daleko ? Przecież mama Rona jest na dole, a Ginny w każdej chwili może się obudzić i sprawdzić czy przypadkiem ich tu nie ma...
-Ron... - szepnęła, gdy ręce chłopaka zaczęły błądzić po jej odsłoniętym brzuchu.
Ronald odsunął się od dziewczyny jak oparzony.
-Co Ci jest ? Coś się stało ? - zapytał z troską w oczach.
Hermiona spojrzała na niego lekko zaskoczona. Nie stracił zdrowego rozsądku i troszczył się o nią. Nie wiedziała czemu, lecz przypomniała sobie Cormaca, tego osiłka, który dobierał się do niej pod jemiołą w szóstej klasie. On nie rozumiał słów takich jak: nie i stop, a Ron... Ron był taki kochany.
-Kocham Cię .- powiedziała, a w jej oczach zaszkliły się łzy.
-Hermiono... Ja.. Ja Ciebie też, ale czemu ty... ty płaczesz ? - spojrzał na nią ze strachem.
-Ja nie płaczę.. - bąknęła brązowooka i wytarła łzę spływającą po jej policzku- tylko mi się oczy pocą - dodała i pociągnęła cicho nosem.
Ron najwyraźniej nic z tego nie zrozumiał i przeszło mu przez myśli, że może przez przypadek zrobił dziewczynie jakąś krzywdę. W porównaniu z nim była przecież bardzo drobna.
-B-boli Cię coś ? - zapytał i pogładził ją po włosach.
-Nie... - zaśmiała się cicho - Ja po prostu jestem szczęśliwa, że Cię mam. - powiedziała i wtuliła się w ramiona Rona niczym małe dziecko. Czuła się tak bezpiecznie, tak błogo.
Rudzielec odetchnął z ulgą i pocałował ją w czoło.
-Nigdy więcej mnie tak nie strasz -mruknął jej w ucho.
Drzwi do sypialni Rona otworzyły się z hukiem.
-Hermiono ! - rudowłosa dziewczyna rzuciła się przez pokój, aby przywitać się z przyjaciółką, ale gdy zorientowała się, że przeszkodziła im w dość intymnej sytuacji, zatrzymała się gwałtownie. - Och.. Może przyjdę później ? - zapytała niepewnie.
-Gin ! Ależ nie wygaduj głupstw, tak się za Tobą stęskniłam ! - brązowowłosa poderwała się z łóżka, aby uściskać dziewczynę.
-Trochę za długo spałam- Ginny wyszczerzyła do niej zęby. - Od razu zauważyłam twoje walizki i domyśliłam się, że jesteś u Rona no i... nie pomyliłam się- w tym momencie uniosła brwi i spojrzała na Hermionę nieco podejrzliwie.
Dla Ronalda była to bardzo niezręczna sytuacja, więc postanowił siedzieć cicho tak długo, jak to możliwe. Hermiona spojrzała na niego z lekkim wyrzutem po czym odezwała się:
-No tak... Witaliśmy się tylko, ale do niczego nie...
-HA !- Rudowłosa wycelowała w nią oskarżycielsko palcem- Tłumaczysz się, a to oznacza, że masz coś na sumieniu - puściła do niej oczko.
-Ginny wiesz, że my nie.. - Hermiona zaczęła gestykulować gwałtownie rękami i kręcić głową.
Ginevra zaczęła się śmiać do rozpuku. Ron i Hermiona, nie wiedząc o co chodzi, patrzyli na nią ze zdziwieniem i lekkim zażenowaniem.
-Ha ha, przecież wiem, że mój cnotliwy braciszek by tego nie zrobił. - zaśmiała się jeszcze głośniej. - Jak mamusia by go przyłapała, to Ronuś by miał przechlapane.
Ron poczerwieniał na twarzy i rzucił w nią poduszką.
-Wynocha ! Wiesz, że zanim wchodzi się do czyjegoś pokoju, to puka się, a ty...
-Ha ha ha PUKA, czaisz Ron ? Czaisz ? - teraz Ginny tarzała się po podłodze ze śmiechu.
Hermiona rozbawiona zaistniałą sytuacją, również zaczęła chichotać, co jeszcze bardziej rozjuszyło Rona.
-Nie wiem co Cię tak śmieszy ! - warknął, a jego twarz przybrała kolor dojrzałej śliwki - powiedziałem, że masz się wynosić!
-No dobra, dobra - powiedziała Ginny, wciąż jeszcze się śmiejąc i unosząc ręce do góry na znak, że się poddaje. - Chciałam tylko sprawdzić czy nie wyprawialiście tu jakiś nieprzyzwoitych...
-Ach tak ? - przerwał jej Ron - To może ja zrobię to samo jutro ? Wpadnę do Twojego pokoju, bez pukania, podczas gdy ty i Harry... ciekawe co wy będziecie wyprawiali - odgryzł się rudzielec.
Ginny przestała się śmiać i rzuciła mu ostre spojrzenie.
-Cóż... - rzekła - Zobaczymy się później Hermiono. - uśmiechnęła się do niej i wyszła z pokoju, nie zaszczycając Rona nawet spojrzeniem oraz trzaskając drzwiami z impetem.
-A ty znowu swoje ? - jęknęła Hermiona i podeszła do łóżka.  - Myślałam, że jej odpuściłeś - powiedziała, siadając chłopakowi na kolanach.
-Bo odpuściłem - bąknął Ron - Ale ta gówniara za dużo sobie pozwala .
-Gówniara ? - Granger uniosła brwi i popatrzyła na niego z rozbawieniem.
-Tak ! Za kogo ona się uważa ! Przedtem zadawała się z jakimiś młokosami, a teraz, gdy w końcu znalazła sobie kogoś porządnego ma czelność czepiać się do mnie ?! - krzyknął Ron.
-Ron, spokojnie - zaśmiała się Hermiona i pocałowala go w policzek.
-OBIAAAAD !! - usłyszeli panią Weasley z kuchni.
-Chodźmy, bo Twoja mama jeszcze pomyśli, że robimy coś 'nieprzyzwoitego' . - powiedziała dziewczyna, wstając i ciągnąc go za sobą.
-Taa ciągle podejrzenia.. Zupełnie jak ta mała...
-Ron ! - Hermiona dała mu sójkę w bok i spojrzała na niego z wyrzutem.
Chłopak przewrócił oczami i obydwoje zachichotali.


_________________________________________________________________

Na pewno mnie nie znacie, więc pozwólcie, że się przedstawię. Mój pseudonim to Marie i... i tyle powinno wam wystarczyć :D Jestem wielką fanką Romione i wszelkich fanfików, dlatego postanowiłam, że spróbuję sił i sama zacznę pisać opowiadanie. Świat blogów nie jest mi obcy, bo  kiedyś miałam nawet jednego na onecie, ale usunęłam go, bo cóż... okazał się klapą. :c
Co sądzę o tym rozdziale ? Wydaję mi się, że jest dość krótki i nudny jak to często bywa z pierwszymi notkami. Co do błędów... Starałam się jak mogłam, ale przyznaję się bez bicia, mam problem z interpunkcją. Często nie wiem gdzie powinien znaleźć się przecinek, dlatego serdecznie przepraszam za wszystkie błędy. Jestem otwarta na wszelką krytykę i poprawki :3

Pozdrawiam  <3

Marie.